Wszystko dobrze!

Niespodzianka wspomniana wczoraj na facebooku poczeka jeszcze do wieczora, bo w południe mam dla Was inny smaczek. Otóż przypadkiem obejrzałam wczoraj ostatnie 15 minut filmu ‚Poradnik Pozytywnego Myślenia’ i byłaby to bardzo kiepska strategia, gdyby nie czaderska piosenka towarzysząca napisom. Zdążyłam już o niej zapomnieć trzy razy, ale dzisiaj rano wróciła i po krótkich poszukiwaniach stwierdzam, że to ona:

Z jednej strony mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się obejrzeć ten film w całości; z drugiej, końcówka wcale nie zachęciła jakoś szczególnie, a soundtrack już znam :)

/i.

W rytmie dyndającego zęba.

Django

To było nie do uniknięcia. To że po wczorajszym wieczorze spędzonym w kinie, dziś w tym miejscu zagości Tarantino.

Nie to żeby mnie powaliło i zmiotło z nóg, ale siedząc przed notatkami do wtorkowego egzaminu, łapię się na tym, że bezwiednie anglezuję w siodle mojego fotela. Prawdopodobnie za sprawą lecącego wciąż w tle soundtracku z Django.
A oto piosenka z jednej z najlepszych scen:

/a.

Haha zaraz po tym jak przeczytałam Twój wpis, napisał do mnie kolega, że wczoraj był na filmie Tarantino i że jest *awesome*. Fajnie, że będzie na co iść do kina w lutym (i jeszcze z taakim soundtrackiem!:)

/i.

The first cut is the deepest.

Wczoraj byłam na fantastycznym filmie ‚7 psychopatów’. Jeden z lepszych, jakie widziałam. Rozpisałabym się więcej, ale muszę lecieć (i już jestem spóźniona :) W skrócie: film genialny i soundtrack też.

Aga, widziałaś?

hepi niu jer, tak na marginesie :)

/i.

Najgorszy człowiek na ziemi.

Taki właśnie jest efekt współpracy Black Keysów i RZA (RZY?). Cała moja wiedza na ten temat pochodzi z artykułu na portalu Gazeta.pl, który z kolei podesłał mi M (tak, zgadza się, sama z siebie jestem raczej bezużyteczna). Jak się okazuje, „Najgorszy człowiek na ziemi” to też fragment soundtracku do filmu (z pewnością perełka) „The Man with the Iron Fist”, którego autorem jest właśnie RZA (mam w tym miejscu ogromną chęć napisać „RDZA” i nieodparte przeczucie, że klip do wspomnianej piosenki będzie najlepszą częścią tej produkcji). W każdym razie The Black Keys zawsze BOSCY, więc usiądźcie wygodnie i podziwiajcie:

/i.

Straszną mam teraz ochotę przywalić komuś świeżą rybą;)

A ja, pozwolisz będę kontynuować temat. Temat muzycznych prezentów nadesłanych przez tzw. życzliwego. Tym razem w roli darczyńcy wystąpiła Magda i nadesłała nam taki oto fantastyczny umilacz.

Dla wszystkich, którym brak w jesiennym krajobrazie kolorytu oraz tych, którzy poszukują inspiracji przed zakupem zimowego obuwia.

Magdzie ślemy szczere i gorące: hołk!

/a.

Pierwszy raz w kinie.

Tak proszę państwa, dzisiaj byłam pierwszy raz w kinie. Napisy były po holendersku, ale to nic, bo łapałam co trzecie zdanie po angielsku i okazuje się, że przy niektórych filmach to wystarczy. Zwłaszcza przy takich, w których soundtrack jest najlepszą i absolutnie jedyną wartą uwagi częścią (no, może oprócz Brada Pitta).
Tak więc „Killing them softly” (też ładne muzyczne nawiązanie, prawda?)- nie polecam, za to soundtrack- wszystkie kciuki w górę! I coś na próbę:

/i.