Miasto wysysa z czerwca życie. Ze słońca energię. A z termometrów resztki ich życzliwości.
Posłuchajcie sobie Julii. Wszystko, co dobre wraca :)
I sprawa druga. Ralph Kamiński. Oglądałam kiedyś X Factora i on tam był na castingu. To było 4 lata temu i pomyślałam sobie wtedy, że ten chłopak jeszcze wróci. A przynajmniej, powinien. Średnio raz na rok lustrowałam internet, ale znajdowałam pojedyncze nagrania w jakimś duecie, kiepskawej jakości nagrania z występów, nic konkretnego. I w poniedziałek oglądam koncert Scena Alternatywna w Opolu, a tam: Ralph.Podobno na jesień będzie płyta.Podskórnie czuję, że jeszcze o nim usłyszę. Najprawdopodobniej w piątkowym zestawieniu Trójki. Pod sam koniec audycji :)
Od wczoraj popularne są co prawda piosenkarki z brodą, więc średnio wpiszę się w najnowsze trendy, bo moja dzisiejsza „płyta dnia” wyśpiewana jest przez Paolo Nutini, który ani kobitka, ani nawet zarostu z prawdziwego zdarzenia nie ma…
Paolo ma za to głos, który uwielbiam i który mnie uspakaja. Takich na przykład Beatlesów, to on sobie odśpiewuje tak:
A płyta, o której wspomniałam, to „Caustic love”, na której są piosenki różniste i smutne i weselsze, ale wszystkie klimatyczne. Na dzisiejszą niedzielę wybrałam sobie takie leciutki „Someone like you” – niech Was tytuł nie zwiedzie, to nie cover:).
I na sam koniec już wrzucam mój smaczek, moją miłość, moje ulubione wykonanie Paolo (już kiedyś nim zamęczałam:P)
A teraz lecę parzyć kawę, coby dopełnić niedzieli idealnej.
Odczuwam pewną słabość do kontrabasów – tak już mam:) Jest więc jeden z (wielu) powodów, dla którego bardzo polubiłam zespół Chłopcy Kotra Basia.
A tych powodów jest więcej. Po pierwsze: nazwa zespołu – uwielbiam, jest idealnie, perfekcyjnie w punkt. Po drugie teksty autorstwa Basi – ciężko przyznać, co bardziej urokliwe: same teksty, czy ich autorka. No i aranżacje niby folkujące, ale właściwie, to jazzowe. Fajne to wszystko razem do kupy!
Posłuchajcie sobie i popatrzcie na piękny teledysk
Oj tak! Wiosłował Pan Bóg nogą! No jak nie kochać:)
W ramach komentarza do dzisiejszej piosenki wyszperałam w mojej przepastnej bibliotece zapisków różnorakich, fragmencik z życia wzięty, który jest (jak to mawia moja współ-blogo-prowadząca) w sedno.
potencjał dnia dzisiejszego
Był 5 sierpnia. Wywiązała się rozmowa o ważnych datach i rocznicach. Po części spowodowana napotkanymi po drodze uroczystościami odprawianymi pod pomnikiem marszałka Józefa Piłsudzkiego. Wstyd albo nie, ale żadne z nas nie miało pojęcia, co upamiętnia ta data.
– Może chodzi o 1 sierpnia, tylko trochę im się omsknęło… – rozpaczliwie szukał w pamięci znajomych mu kombinacji cyfr i nazw miesięcy.
– Przecież 1 sierpnia, to Powstanie Warszawskie.
– Eee, Piłsudzki na pewno też zrobił coś ważnego 1 sierpnia.
– A dlaczego nie 5 sierpnia?
– A słyszałaś kiedyś, żeby wydarzyło się coś ważnego 5 sierpnia? No właśnie. A 1 sierpnia wydarzyło się dużo ważnych rzeczy.
– No jest w tym jakaś logika – odpowiedziałam, nie widząc żadnej.
– Ale zauważyłaś, że kalendarz historii jest jakoś tak nierównomiernie zagospodarowany? Jest kilkanaście, może kilkadziesiąt znaczących dni, do których stoi kolejka niezwykle ważnych wydarzeń, tłoczących się na jednej kartce i walczących o monopol na określoną datę. A reszta terminów leży odłogiem, zupełnie niewykorzystana.
– No w istocie tak jest – odpowiedziałam myśląc, że głębokie przemyślenia mojego towarzysza dobiegły już końca. A jednak, byłam w błędzie, prawdziwe złote myśli, dopiero nadciągały.
– Tak więc, jak byś chciała zmieniać świat, albo dokonywać rzeczy epokowych, to najpierw radzę dokładnie sprawdzić jaki jest dzień. Nie polecam robić cudów 1 sierpnia, 1 września, ani 24 grudnia. Wiesz co… Połowa sierpnia to jest dobry termin na zmienianie świata. Albo na przykład, dzisiejszy 5 sierpnia jest idealny! – Aż się wyprostował z podziwu dla samego siebie nad geniuszem tych konstatacji – Tak… Dzisiaj ze spokojną głową można dokonywać rzeczy wielkich.
To rzekłszy, weszliśmy do baru i zamówiliśmy po piwie.
Michał Wendeker, którego chciałam tu wrzucić już dawno temu, ale jakoś mi zeszło;) już dobrą chwilę próbuje się przebijać do rozgłośni radiowych na przeróżniste sposoby, np. przez konkurs Skoda auto muzyka, gdzie wypatrzyłam go ja. A to powinno być moim zdaniem na odwrót, to do jego drzwi należałoby się dobijać, bo gościu daje radę. Ale to już zostawiam Waszej ocenie.
Tak wygląda Michał:
A tak śpiewa
W mojej prywatnej muzotece zapisał się jako Polski Lenny Kravitz, a to za sprawą tej piosenki. Gościu na prawdę godny uwagi, bardzo przyjemne te jego kawałki, dopracowane i różnorodne. A na dobranoc coś spokojniejszego
Dobrego słuchania, a potem dobrej nocy, dobrych snów itd:)